Strony

piątek, 3 marca 2017

prowokacja druga


Usiadłam na blacie, sięgając z blachy parujący kawałek drożdżowego ciasta z jagodami. Zapach zbożowej kawy roznosił się po całej kuchni, a mama w różowym fartuchu nakładała na kwadratowe talerze porcję ziemniaczanej zapiekanki. Dużymi krokami nadchodziła godzina zero. Punktualnie o siedemnastej wracał człowiek władca. Czterdziestotrzyletni powoli łysiejący mężczyzna, prezydent ukochanego miasta uwielbiał tylko te dni, podczas których wszystko chodziło jak w szwajcarskim zegarku. Cała rodzina musiała podporządkowywać mu się w każdej sprawie, a jakikolwiek sprzeciw ze strony mojej, rodzicielki albo siostry sprawiał, że od razu przypominałyśmy sobie o jego wizytach na pobliskiej siłowni.


-Mamusiu, mogę iść do Wiktorii? Dostała od dziadków nową bajkę i chce, żebym z nią obejrzała. -Zuzia wbiegła do kuchni, trzymając w ręku mały plecak z wystającym ze środka szmacianym pieskiem.



-Kochanie, musimy zjeść razem obiad. -wzięła ją na ręce, uśmiechając się. -Malina, odłóż to ciasto, ojciec będzie wściekły, jeżeli znowu zostawisz zapełniony talerz.


-Ja nie mam ojca. Znowu wróci zmęczony i może potłucze kolejną, piękną zastawę. Mam prawie dziewiętnaście lat i nie pozwolę mu na to, aby kolejny raz nas uderzył. -zeskoczyłam z miejsca i przechodząc przez korytarz, wpadłam na "głowę rodziny" -Ups, nawet nie mam zamiaru przepraszać. Mam nadzieję, że zadławisz się tą zapiekanką.

-Albo w tej chwili znikniesz mi z oczu, albo możesz modlić się tylko o cud, dzieciaku.

-Wybieram to drugie.

O siedemnastej cztery popchnął mnie z całej siły na ciemną ścianę w pokoju gościnnym. Zostałam uderzona kilkakrotnie, ból natychmiast rozniósł się po całym moim ciele, a wszystko skończyło się w momencie, kiedy z mojego nosa popłynął strumień krwi. Przed zamknięciem oczu zobaczyłam wystraszoną mamę i Zuzię, która zaczęła płakać w kącie, a następnie schowała się za szafę, udając nieobecną w całym wydarzeniu, które w szanującej się rodzinie nie powinno mieć miejsca. Mimo, że ludzie z sąsiedztwa byli o wszystkim doskonale poinformowani, woleli dawać nam fałszywą opinię, oblaną klejącym się lukrem, który akceptowałam tylko na tłustych pączkach.

🎇

Przymykając powieki, oparłem policzek o szybę w tramwaju, która na zewnątrz była cała zamrożona. Połowa stycznia nie zachwycała pogodą, a zimowa kurtka powoli stawała się tą znienawidzoną. Po odejściu blondynki byłem pewny, że żadna z czterech pór roku nie będzie tą odpowiednią. Zimą nie będziemy przemierzali długich kilometrów, wsłuchując się w skrzypiący śnieg pod butami. Wiosną ani razu nie spotkam jej na trawie z ramoneską na ramionach albo koszulą w kratę. Latem nie będzie mi kibicowała podczas meczów koszykówki, a następnie nie podzieli się świeżo wyciśniętym sokiem. Jesienią nie zobaczę liści za jej kurtką i zmarszczonego nosa, co wskazywało, że właśnie jest na mnie zła. Nic już nie będzie. Może lepiej nie próbować wracać do życia? Uwolniając się z tłumów ludzi, wracających z pracy, zobaczyłem na przystanku swojego najlepszego przyjaciela, który trzy dni temu serwował mi największe pretensje tego świata.

-Szymon, jesteś cieniem człowieka. Wiem, że jest Ci ciężko, ale nie puszczę Cię do tego pustego mieszkania. Idziemy tam. -wskazał Ci na znajome osiedle. -Mój dziadek z Twoim grają w szachy, będzie lepsze widowisko, niż na ostatnim, przegranym meczu. -wspomniał o wydarzeniu z grudnia, kiedy byłem jeszcze szczęśliwy.

-Nie musisz nic komentować, idę. -ignorując myśli o nauce, pobiegłem za nim, wpatrując przy okazji w znajomy balkon, na którym widniał napis o sprzedaży mieszkania.

-Dziadek będzie w niebie. Jedyni ludzie, którzy często go odwiedzają to tylko Ci pogrążeni w żałobie.

-Jak to? Przecież nie jest żadnym prywatnym terapeutą. -wzruszyłem ramionami, zamykając drzwi.

-Mój dziadek ma wiele z nimi wspólnego. Jeżeli wypijesz z nim kieliszek nalewki, będziesz wiedział, gdzie iść z białymi różami.

Wróciła nadzieja, która nie umarła. Byłem gotowy siedzieć w ten ciemny wieczór na pustym cmentarzu, wpatrując się w świecące się z daleka znicze. Właściciela sklepu zarobi ostatnie pieniądze tego dnia, a ja w końcu będę mógł z nią porozmawiać. Mimo, że nie usłyszę żadnej odpowiedzi, poczuję się lepiej. Ojciec najukochańszej dziewczyny na świecie, groził mi tylko utratą życia. Wykrzyczał prosto w twarz, że jestem mordercą jego córki. Tamtego dnia straciłem szansę na godne pożegnanie tej jedynej, bez której nic nie miało szans na przetrwanie. Jak na złość w żadnej gazecie nie pisali o tragedii w rodzinie prezydenta, a ja jedynie zastanawiałem się, czy to właśnie jest ten dzień, w którym wszyscy jej najbliżsi idą alejami cmentarza, na którym będzie spoczywała na wieki.



🎇
 
Zgarniając z twarzy gęste włosy, sięgnęłam stojące na szafce lusterko. Wyglądałam jakbym została zawodniczką muay thai, kick-boxingu albo mieszanych sztuk walki. Dwutygodniowe ferie dały mi szansę, że z mojej bladej twarzy znikną wszystkie ślady przemocy domowej i będę gotowa na to, aby pojawić się w nowym, sopockim liceum. Inaczej pozostali uczniowie stwierdziliby, że pochodzę z patologicznej rodziny i nie miałabym szansy na żadne przyjaźnie. Wstając z beżowego narożnika, spojrzałam na dziadka, który ściskał w dłoni szalik i dumnie krzyknął, kiedy trzeci set został wygrany.

-Przepraszam Cię, Martynko. -pogładził mnie po dłoni i podał szklankę z herbatą. -Boli jeszcze? -pokręcił głową, a w oczach pojawiły się łzy, które zaczęły spływać po policzkach z zarostem.

-Następnym razem to on nie pokaże się ludziom. -wzięłam piżamę i szlafrok, kierując się w stronę łazienki.

-Nie musisz być taka sama, jak on. -babcia stanęła obok mnie, głaszcząc moje ramię. -Żałuję, że moja córka udaje, że nic się nie dzieje. Zuzia przez kwadrans powtarzała, że jej tata jest potworem.

-Mama próbuje robić dobrą minę do złej gry. Nie uratuję jej przed nim. Jest dorosła, chciałam ją stamtąd zabrać, ale wtuliła się w niego, więc nic nie mogłam zrobić.

Gorąca woda powoli rozluźniała moje ciało, któremu przydałby się masaż. Jeszcze miesiąc temu balsam o zapachu owoców leśnych został wmasowany w moje plecy przez mężczyznę, u którego spokojnie mogłam przespać całą noc bez żadnej obawy, że być może za chwilę zostanę uderzona przez własnego ojca.


Martyno, telewizor w Twojej tymczasowej sypialni został wyłączony, ale na boisku pojawił się Szymon, aby pogratulować kolegom z drużyny. On żyje!


🎇


Myślami wracałem do niej co noc. W ciągu dnia próbowałem żyć, układając w głowie cały plan na przeżycie kolejnej doby. W czwartkowe popołudnie minęło dwadzieścia dni od przeżytego piekła na Ziemi, ale wciąż chciałem wrócić do tamtego dnia, nie zbliżając się jedynie do klubowego samochodu, który wpadł w poślizg i uderzył w skręcającego tira. Wychodząc z innymi zawodnikami, spoglądałem z zazdrością na statuetkę najlepszego zawodnika, która trafiła w ręce atakującego. Wiedziałem, że kolejnego meczu nie spędzę na trybunach. Zagram dla niej. Zagram na tyle perfekcyjnie, aby zostać wyróżnionym i podarować jej dedykację, na którą w pełni zasłużyła. 

-Szymon, spójrz tylko jak te dwie brunetki na Ciebie zerkają. -zaśmiał się Rafael. -Taka okazja nie może przejść Ci koło nosa. 

-Daje Ci wolną drogę. Gdyby chociaż jedna z nich miała jasne włosy, potrafiła narysować mnie jak żywego i poznalibyśmy się na gdańskiej porodówce, może coś z tego by było. 

Było prawdopodobieństwo, że ich imiona składały się siedmiu liter, ale nie sądziłem, że któraś z nich leżała obok mnie przez cztery dni, kiedy byliśmy jeszcze noworodkami. Żadna nie miała takiej uroczej siostry i nie dałaby mi gwarancji, że w sobotni wieczór obejrzymy bajkę o księżniczkach i zaśniemy we trójkę na kanapie w salonie, jedząc następnego dnia czekoladowe płatki. 

Szymonie, ulica przed Tobą jest teraz pusta, ale trzy godziny temu przechodziła tutaj Martyna, aby znaleźć się w mieszkaniu, pełnym bezpieczeństwa. Ona żyje!



                                          ***
Co tu się wydarzyło?!
Ostrzegam, że to jeszcze nie koniec; moja wyobraźnia ułożyła już cały plan
Zapraszam na wiosenne Q&A



12 komentarzy:

  1. przeczytałam! to jest meeega zagmatwane serio :') tak szczerze to moję się Karo twojej wyobraźni xd wiadomo jak jest i pewnie będę ryczała jak bóbr ale co zrobisz... wezmę się w garść tak jak oni. wiesz, że uwielbiam Malinę i Szymona?

    ale dalej, bezapelacyjnie #teamZordon, bo 12 dni do nowej części <3

    Ola.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czy ja obiecałam, że będzie łatwo? Nigdy tego nie zrobiłam. Bezapelacyjnie #teamZordon, nową część dostanę już na urodziny :3

      Usuń
  2. To jest najlepsza wiadomość dnia, kochana! Oni muszą się odnaleźć. A ojcu Maliny mam ochotę dać prosto w twarz.
    Pytania będą już wkrótce :3 Kocham piosenkę w tle <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Perfekcyjne pod każdym względem. Martyna powinna udowodnić ojcu, że z nią nie wygra. Musi pamiętać o tym, że bije tylko słaby.
    Karo, wierzę w to, że w Twojej wyobraźni znajdzie się miejsce na spotkanie tej dwójki, która była dla siebie tak bardzo bliska.
    Lil.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja wyobraźnia nic jeszcze na ten temat nie wie, musisz czekać. Na pewno jest to aż takie perfekcyjne? Dziękuję, że tak uważasz.

      Usuń
  4. Melduję się!
    No właśnie... co tu się wydarzyło?
    Świetny rozdział, naprawdę dobrze mi się go czytało, taka mała perełka po każdym względem ^^
    Szkoda tylko, że jak na razie to wszystko jest niesamowicie poplątane, szczerze mówiąc, mam więcej znaków zapytania w głowie niż konkretnych odpowiedzi... Ale to sprawia, że jestem niesamowicie też ciekawa, jak to potoczy się dalej. Jak na razie uwielbiam naszych bohaterów ^^
    Weny, buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To widzę, że moja prowokacja szczęścia jest cenna. Chyba nie jest tak poplątane, jak moje stare słuchawki, co?

      Usuń
  5. Udało mi sie ogarnąć temat wejścia na tego bloga, łatwo nie bylo i musiałam resetować ustawienia telefonu...
    co chce powiedziec? Ze chyba to, co napisałam w pierwszym komentarzu sie sprawdza. Ze bliscy im ludzie stworzyli iluzje śmierci...
    A szkoda, bo nie powinno sie rozdzierać pieredzych milosci, ktore ukształtowuja nas na całe życie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tyle co bliscy tylko Pan Władca. Reszta rodziny również nie wie nic o kłamstwie, a ojciec Maliny ze złem nie skończył.

      Usuń
  6. Kocham!
    Zacznę od tego, że o tym jak w końcu mogę się tu dostać, przeczytałam wszystko od początku.
    To opowiadanie, pomogło mi powrócić do wspomnień, bardzo ważnych ważnych wspomnień. Dziękuję <3
    Wracając do treści, jest tutaj trochę poplątania, ale ja to właśnie lubię! :D Uwielbiam, gdy wszystkiego mogę się domyślać.
    Ciesze się, że Szymon i Martyna wiedzą już, że oboje żyją. Nie rozumiem jej ojca. Nie dość, że chciał ich rozdzielić, to jeszcze wyrządza krzywdę całej swojej rodzinie. Jakim trzeba być człowiek....

    Powiem ci Karo, że niezmiernie mnie cieszy, że Twoja wyobraźnia ma plan, bo już czekam na nowy rozdział. :D
    Życzę weny!
    POZDRAWIAM !!!
    Paulka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Była mała awaria, ale wszystko już działa. Ojciec Martyny nie powiedział jeszcze stop. A oni jeszcze nie wiedzą, że oboje przeżyli. To tylko myśli.
      Następny w kwietniu.

      Usuń