Gdańsk, osiemnaste piętro wyremontowanego apartamentowca, czarny kubek wypełniony słodką, miętową herbatą i paczka cienkich, czekoladowych papierosów, których smak został zapomniany wraz z pojawieniem się na różowych kartkach postanowień noworocznych. Układając na kolanach zapełnioną definicjami kartkę A4, powtarzałam cicho wszystkie wiadomości związane z podstawową ekologią. Zimny, październikowy wiatr zachęcał do podgrzania herbaty i schowania się pod kocem. Spowite, ciemne chmury zwiastowały drugi deszcz tego dnia. Moje osiemnastoletnie ciało zaczęło akceptować z każdą chwilą zimno, a widok oddalony o kilkanaście metrów, fascynował coraz bardziej. Z zagryzioną do krwi wargą, zaczęłam przyglądać się kolegom z równoległych klas, którzy od kilkunastu minut zawzięcie walczyli o kolejne, ważne punkty. Czterech wysokich chłopaków ubranych w identyczne czarne i przemoczone trwającą ulewą podkoszulki, z uśmiechem na twarzach odbierali sobie nawzajem pomarańczową piłką do koszykówki i jednym, zdecydowanym ruchem wrzucali ją do zardzewiałego kosza, który pamiętał czasy z wcześniejszych lat, niż tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąty ósmy. Opierając się wygodnie o zimną balustradę, zaciągnęłam się dymem papierosowym, wpatrując się w nadchodzący zmierzch i żegnających się przyjaciół, których mecz zakończył się widoczną wygraną Rafaela i Szymona, niż bliźniaków, których po trzech latach znajomości nie byłam w stanie odróżnić.
-Wolałem, jak te papierosy leżały na dnie szafki. -jego przyśpieszony oddech poczułam na policzkach i wystających obojczykach. -Wyrzucisz je sama do kosza, czy ja mam to zrobić? -objął mnie mocno w talii i zaprowadził do ciepłego wnętrza mieszkania.
🌟
Gdańsk, pierwsze piętro wynajmowanego mieszkania, butelka wody mineralnej i chęć zapamiętania wszystkich reakcji chemicznych. Sięgając z szafki splątane, białe słuchawki, otworzyłem podręcznik na pięćdziesiątej ósmej stronie i uważnie zacząłem czytać zastosowanie wielu substancji. Piątkowy wieczór nie zachęcał do nauki, ale po dwóch kolejnych dniach spędzonych na hali sportowej, mógłbym jedynie w poniedziałkowy poranek oddać kartkę z imieniem i nazwiskiem na marginesie. Zapisując ołówkiem skomplikowane połączenia, zwróciłem wzrok ku drzwiom balkonowym i zacząłem obserwować jej drobną sylwetkę. Siedziała sama na kocu, z dala od reszty ludzi. Obejmowała kolana ramionami, na których spoczywała czarna ramoneska. Silny wiatr przerzucał kolejne kartki, zapomnianej książki, a ja momentalnie sięgnąłem ponad pięcioprocentowe piwo. Zupełnie nie rozumiałem swojego zachowania, ale Martyna z pobrudzonymi niebieską, czarną i fioletową farbą policzkami zdecydowanie fascynowała bardziej, niż każda, inna rzecz na świecie. Upijając łyk alkoholu, poczułem jej chłodne dłonie na umięśnionym brzuchu i usta na długiej ręce. Stając na palcach, próbowała dotknąć mojej twarzy, jednak widoczna różnica wzrostu nie pozwalała jej na to. Odkładając butelkę na miejsce, uniosłem ją lekko, całując w czoło i szepcząc do ucha czułe słówka.
-Widzę, że alkohol jeszcze na Ciebie nie zadziałał. -zaśmiała się perliście. -Wolałam, jak to piwo stało w lodówce i nie zwracało na siebie uwagi. -przysunęła się bliżej, łącząc wargi w niepewnym pocałunku.
🌟
Rwący ból w okolicach kręgosłupa pozwalał mi pozostawać jedynie w bezruchu, lewa ręka w gipsie i zwichnięta kostka przypominały o wczorajszym wypadku. Z całych sił zacisnęłam sinymi dłońmi pościel, wpatrując się w biały, szpitalny sufit, który błagał z całych sił o generalny remont. Wspomnienia sprzed kilku godzin nie ustępowały, sącząca się krew z jego łuku brwiowego i cichy jęk, powodowały w moich oczach łzy. Mimo własnego bólu, wszystkie myśli krążyły wokół niego. Najchętniej wtuliłabym się w jego ciało, spojrzała w widoczną szczerość we wzroku i zrzuciłabym z siebie każdy źle podjęty ułamek sekundy. Wpatrując się w czerwoną różą, przyniesioną przez pielęgniarkę przed jego operacją, zobaczyłam opadające kolejno płatki, jakby kończący się boleśnie fragment życia. Przez uchylone drzwi, usłyszałam dwa nieznajome mi zupełnie głosy.
-Słyszałaś? Tego młodego chłopaka z wypadku nie uratowali, umarł im na stole operacyjnym.
-Ten osiemnastolatek, którego dziewczyna jest pod moją opieką?
-Był w lepszym stanie od niej, ale jego walka szybko się skończyła.
Zamiast niepokojącej ciszy, w sali dało się usłyszeć mój głośny szloch. Zrzucając z szafki niewielki wazon, wzięłam do ręki jego ostatnie zdjęcie. Jak teraz będzie? Czy życie bez niego istnieje? Kim jestem? Miałam wrażenie, jakbym powoli spadała w dół, wykrzykując jego imię.
🌟
Opatrunek na prawej skroni, powybijane palce u dłoni i wybudzenie się z kilkugodzinnej śpiączki. Byłem przez ten czas postacią, która szukała odpowiedniej ścieżki. Z trudem otworzyłem oczy, a zaschnięte gardło nie pozwoliło mi na wydobycie żadnego dźwięku. Leżałem nieruchomo w szpitalnym łóżku i ręką z wenflonem potargałem krótkie włosy przyjaciela. Jego, gniewny wzrok przypomniał mi o powrocie do rzeczywistego świata, ale wspomnienia z wypadku zabierały mnie w bolesną przeszłość. Jej zamknięte oczy, trudny do wychwycenia oddech i spierzchnięte usta, na których znajdowała się zaschnięta krew z jednej, długiej i głębokiej rany. Brunet, z którym znałem się od piaskownicy, podał mi plastikowy kubek z wodą i zaczął nerwowo obgryzać paznokcie, których stan można było nazwać krytycznym.
-Widzę, że przez ten czas wiele się zmieniło. -na mojej twarzy pojawił się grymas bólu.
-Szymon, był tutaj jej ojciec, Twoja dziewczyna nie żyje. -wypowiedział na jednym wdechu.
Słowa bardzo dobrze znanego człowieka, nie docierały do mnie. Czułem się, jakby zostało mi wyrwane serce. Chwile spędzone z nią nie powrócą. Miliony pocałunków były tymi ostatnimi, a grudniowy dzień zamienił się w piekło. Nie zobaczę jej więcej o żadnej porze dnia. Nie spędzimy razem wakacji i nie będę mógł podziwiać jej opalonych nóg w podartych szortach. Nigdy więcej nie będziemy wpatrywać się w księżyc, próbując znaleźć spadającą gwiazdę. Wszystko się skończyło. Co będzie bez niej? Jak będzie wyglądało jutro? Czy dam radę jeszcze funkcjonować?
🌠
22.15 - prowokacja nie będzie należała do łatwych i przyjemnych, moje pierwsze postanowienie.
23.00 -przed samą publikacją chwila zwątpienia.
chyba rozumiem, chyba poznaję. to nie przypadek, to nie zabieg estetyczny. to jawne ukartowanie, nie wiem przez kogo. będę,ale to wiesz ��
OdpowiedzUsuńret
Wiem doskonale, że będziesz, zawsze jesteś xD Dziękuję, że opisałaś swoje przypuszczenia, ponieważ są one dla mnie bardzo ważne.
UsuńO mamuniu! Będę!
OdpowiedzUsuńTwoja obecność bardzo im się przyda!
Usuńwiem ile kosztowało Cię napisanie tego cuda ale wyszło się lepiej niż sobie wyobrażałam.
OdpowiedzUsuńbędę do końca oczywiście💕
Kosztowało wiele emocji i dziękuję z całego serca za wsparcie przy pisaniu.
UsuńNim przed snem zaczne czytać, bo teraz praaaca: kim jest szymon, bo ja nie znaju. Randomowy koles czy mamy tu jakiegos sportowca?
OdpowiedzUsuńNazywa się Jakubiszak, Szymon Jakubiszak :D
UsuńJak on sześć lat młodszy od mnie to już wiem dlaczego nie znaju :) wrócę później <3
UsuńTo tylko sześć lat, Aleksandro :) Czekam na kolejne odwiedziny :)
UsuńKaro, wydaje mi się, że jestem z Tobą na prawię każdym opowiadaniu i uwielbiam Twoje historie, ale to tym kupiłaś mnie od pierwszych słów. Po pierwsze, bo Martyna, a to imię zobowiązuje, jedna z najbliższych mi osób to Martyna. Szymona już wielbię, i za imię, i za to, że nie jest Fornalem (wiesz, że ja Twojego Fornala to, no. Nie przepadam :D).
UsuńNie wiem, jak Ty masz zamiar to rozegrać, co jest w Twojej głowie. Czy naoglądałaś się Domu nad Jeziorem i będziesz prowadzić to opowiadanie w dwóch wymiarach, czy to są po prostu jakieś kłamstwa by ich od siebie odseparować... Nie wiem, ale chętnie się dowiem <3
Twoja obecność jest dla mnie bardzo ważna :) Szymona kocham całym sercem, może nie jest Fornalem, ale sądzę, że Tomka mimo wszystko w niewielkich procentach lubisz. Dalsza część fabuły to tajemnica i od razu podkreślam, że nie oglądałam "Domu nad jeziorem"
UsuńMiałam łzy w oczach! Bolesne, ale trzymam kciuki, aby było tylko lepiej. Kocham tę ekstazę namiętności.
OdpowiedzUsuńMiało być wzruszająco i widzę, że tak u Ciebie było.
UsuńMelduję się!
OdpowiedzUsuńI zostaję do końca. Coś czuję, że to będzie naprawdę niezwykła historia. Taka... prawdziwa.
Czekam niecierpliwie, śląc wenę na to cudeńko!
Buziaki :**
Jest prawdziwa, przelałam na nią wszystkie możliwe emocje. Cudeńko? To jest zwykłe opowiadanie.
Usuń